piątek, 26 kwietnia 2013

ride away.

Edytuj post 28 komentarzy

I zaczęło się. Prawie wszędzie uśmiechnięte twarze, eksplozja kolorów i wiosennych trendów. Biegacze układający myśli w rytm słuchanej muzyki i rowerzyści odpoczywający po całym dniu.

Dobrze jest mieć rower. Dobrze, że jest tu tyle ścieżek rowerowych i zieleń, która staje się coraz bardziej intensywna. Czasem myślę, że osoby piszące nieustannie SMS-y podczas jazdy albo bez przerwy rozmawiające przez telefon, nie do końca korzystają z uroków takiej formy rekreacji, ale z drugiej strony...chyba trzeba się cieszyć, że ludzie wciąż chcą odpoczywać na rowerach. W ogóle.

Dobrze jest pojechać gdzieś daleko, zmęczyć się odrobinę i włączyć muzykę. Krzyczeć w duchu do rockowych piosenek, krzyczeć bezgłośnie i próbować odreagować. Nawet jeśli nie zawsze to pomaga.

Wsiadajmy na rowery i nabierzmy trochę powietrza do płuc!


środa, 10 kwietnia 2013

want to be bad.

Edytuj post 10 komentarzy
Kilka tygodni temu sięgnęłam, pierwszy raz od dawna, po książkę z nurtu tzw. nowej prozy polskiej - "Cwaniary" Sylwii Chutnik. Język typowy dla współczesnych książek: suchy, przenikliwy, ostry, pozostawiający szeroko otwartą furtkę do czytania między wierszami. Nie ukrywam, że brakowało mi pozytywistycznych opisów przemyśleń, do których jestem tak bardzo przywiązana. Po chwili jednak uświadomiłam sobie, że moje myśli kształtują się w podobny sposób, mimo iż nie przelewam ich na papier. Fakt ten w konsekwencji sprawił, że sposób pisania Chutnik trafił do mnie dość skutecznie.

W książce zostały poruszone liczne tematy. Można w niej znaleźć monotonię i prozę codziennego życia, beznadziejną walkę w imię sprawiedliwości społecznej, różnego rodzaju opisy Warszawy, która chce zapomnieć o bolesnej historii, usunąć wszystko, co stare i brzydkie, zastępując szeroko pojętą nowoczesnością. 

"Cwaniary" to powieść o zemście, o nieustannej walce starego z nowym, o ideałach i ich braku, o buncie jednostek, który okupiony będzie tragicznymi konsekwencjami. Wszystko zostało jednak ukazane w sposób prosty, bez patosu, komentarzy, wprost.

Niektórzy mogą twierdzić, że zbyt to siermiężne, niedelikatne, może niesmaczne. A ja obawiam się, że żyjemy w czasach, w których inaczej wyrażać się już chyba nie da, jeśli chce się dotrzeć do najgłębszych warstw duszy - zakrzyczanego przez codzienność - współczesnego człowieka.

Dopiję tylko kawę i jednak wrócę do klasyki. Tam słowa otulają ciepłym płaszczem, tam wszystko musi być kształtne i piękne, tam zawsze czuję się bezpiecznie...


sobota, 6 kwietnia 2013

the beginning of Anne.

Edytuj post 13 komentarzy

"Anna Karenina" to książka, którą dość dawno temu przeczytałam jednym tchem. Mogłabym napisać wiele o jej niezliczonych walorach, a niejeden filolog znalazłby ich pewnie jeszcze więcej.

Z wielką rezerwą podchodziłam zawsze do wszelkich ekranizacji tak wybitnych dzieł. Wersja francuska z roku 1997 podobała mi się jedynie dlatego, że aktorka grająca tytułową bohaterkę była bardzo podobna do Anny z mojej wyobraźni.

Parę tygodni temu obejrzałam kolejną ekranizację. Tym razem z Keirą Knightley. Reżyser pracował już w podobnym składzie niejednokrotnie i przyznam szczerze, że za każdym razem jego filmy mnie wzruszały - w szczególności "Pokuta". Być może za sprawą świetnego Dario Marianelli, którego muzyka buduje charakterystyczny nastrój. Keira też bardzo dobrze sprawdza się w rolach kostiumowych. Ekranizacja dzieła Tołstoja pozostawiła jednak...wielki niedosyt. Doceniam zamysł scenarzysty, by celowo wprowadzić teatralizację. To wskazuje na fakt, że twórcy filmu nie chcieli ukazać fabuły w sposób oczywisty, bo treść książki taka absolutnie nie jest. Ja, niestety, jestem zdania, że wspomniana teatralizacja scenerii, akcji czy wypowiedzi wprowadziła niepotrzebny chaos i nienaturalność. Co więcej, uważam, że tylko Rosjanie potrafią najlepiej oddać klimat dzieł swoich przodków. Muzyka, zachowanie, gesty, mimika, scenariusz... Klasyka literatury rosyjskiej jest bardzo charakterystyczna, piękna i chyba za to kocha ją tak wielu ludzi na świecie. Przynajmniej ja.

Wydaje mi się, że dzieł takich jak "Anna Karenina" zekranizować się nie da. Za dużo tam różnorodnej treści. Każdy scenariusz zawsze pominie większą część, bez której ta książka istnieć nie może, bo dzięki Tołstojowi tworzy spójną, nierozerwalną, najlepszą całość.


piątek, 5 kwietnia 2013

go on, say it.

Edytuj post

Kontynuacja bloga: www.mala0czarna.blog4u.pl. Tutaj nic się nie zmienia. Każda notka jest w dalszym ciągu zatytułowana jakimś utworem, a ciąg chaotycznych myśli niekiedy przelewam na trzeszczącą klawiaturę.

Witam ponownie i zapraszam najcieplej.


 
Credits crazykira-resources | LeMex ShedYourSkin | ferretmalfoy masterjinn | colourlovers FallingIntoCreation